piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 3 " Wyjdź stąd... Tak będzie najlepiej."



Obudziłam się i nawet nie otwierając oczu czułam ogromny ból głowy.  Zaszaleliśmy wczoraj i to poważnie.  Po woli otworzyłam oczy i przystosowałam je do światła, które wpadało przez moje okno. Poczułam na swojej tali jakoś dłoń. Obróciłam się i zobaczyłam twarz Justina. Od razu spojrzałam na swoje ciało. Dzięki bogu mam na sobie ciuchy. Podniosłam się na łokciach i zobaczy lam także moich braci śpiących na podłodze.  Oni niestety nie mieli tyle szczęścia, co ja. Luke spał bez ubrań. Jedynie bokserki ledwo zwisały mu na tyłku. Beau też wyglądał jakby usnął podczas rozbierania się.  Jai’a za to nie było w pokoju.  Wyrwałam się z uścisku Justina i poszłam na dół do kuchni. Od razu powędrowałam do półki z lekami. Wzięłam ostatnią tabletkę przeciwbólową i popiłam wodą. Chłopaki wpadną w szał, gdy się dowiedzą, że nie ma leków przeciwbólowych.
Zrobiłam sobie kawę i usiadłam przy stole kuchennym. Piłam w spokoju kawę, gdy usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach.  Nagle do kuchni wszedł Justin.
- Dzień Dobry! – Powiedział zaspanym głosem i przywitał się ze mną buziakiem w policzek.
- Chcesz kawy? – Spytałam wstając od stał i kierując się do blatu gdzie stał świeżo zaparzony dzbanek kawy.
- Nie dziękuje! Będę się już zbierał. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia! – Odparł Justin stojąc w progu kuchni.
- Okay. Ale będziesz na imprezie?- Spytałam lekko się uśmiechając do Justina.
- Jasne. Nie mógłbym przegapić.! – Powiedział Justin kierując się do wyjścia. Założył swoje buty i wraz ze mną wyszedł na podwórko. Na podjeździe nadal stał jego samochód. Muszę przyznać, że chłopak ma niezły gust, co do samochód.
- Widzimy się wieczorem … a i Alex mam nadziej, że dokończymy to, co wczoraj zaczęliśmy! – Powiedział Justin wsiadając do samochodu. Na koniec puścił mi oczko, przez co ja tylko przewróciłam oczami.  Jeżeli chodzi mu o pocałunek to może zapomnieć.  Ja przecież jestem formalnie jeszcze w związku a zarywam do innego.
Wróciłam do domu gdzie już na starcie usłyszałam krzyk Luke. Chłopak rozpaczał nad tym, że nie ma tabletek. Beau zdążył wypić już cały dzbanek zaparzonej kawy. Nawet moją niedopitą kawę wypił. Jai za to w najlepsze szykował sobie śniadanie. Ja podziwiam tego chłopka.  Zawsze po imprezie Jay jest ten najbardziej rozgarnięty. Jego chyba kac nie dosięga.
- Więc… - Zaczął Beau widząc mnie wchodzącą do kuchni.  Głupkowato się uśmiechał na to ja znowu tylko wywróciłam oczami.
- Co łączy cię z Panem Bieberem? – Spytał bez ogródek. To lubiłam w swoich braciach. Zawsze szczerzy do bólu.
- To Przyjaciel… - Odpowiedziałam dość nie pewnie. Chłopcy od razu zauważyli moją niepewność.
- Alex radze ci najpierw zżerać z Conorem a potem uderzać do Justina. Polubiliśmy go a wiesz, jaki jest Conor?! Zabije, jeżeli los go do tego zmusi. – Odpowiedział mi Jay wychodząc wraz z chłopaki z kuchni. Usiadałam sobie ponownie na krześle. Co ja mam zrobić? Czy nadal kocham Conora?


Perspektyw Justina.

Wsiadłem do samochodu i od razu skierowałem się do mojego szefa Sanchesa. Wysłał mi wiadomość byśmy spotkali się u niego o 12. Mam parę minut do tej godziny, ale sądzę, że się nie spóźnię.  Już zaraz po tym jak przeniósł mnie tutaj do tego miasta zapowiadał, ze będę miał tutaj robotę.  Już jestem ciekawy, co to za robota.
Podjechałem pod stary opuszczony magazyn, który też pełnił funkcję kryjówki Sanchesa. Od razu zauważyłem dwóch gości na dachu ze spluwą w ręku.  Oj, jaki ten mój szefunio teraz ostrożny się zrobił.  Zaparkowałem samochód przed magazynem i po woli, ale pewnym krokiem wysiadłem z niego. Gdy tych dwóch na dachu mnie zobaczyli od razu schowali broń.  Wszedłem do magazynu od razu zaważyłem Toma i Pula grającego w karty.
- Siema chłopaki! – Krzyknąłem. Lecz oni tylko pomachali mi ręką i grali dalej.  Hazardziści. Wszedłem po schodach na górę i skierowałem się do gabinetu mojego szefa.
Gdy otworzyłem drzwi zauważałem Sanchesa i jego syna Jacoba. Z synem szefa jesteśmy jak bracia. Przyjaźnimy się od małego. Nawet Sanches trochę zastępuje mi ojca.
- Już jestem! – Powiedziałem witając się z szefem i z Jackobem.
- Justin jak tam w nowej szkole? Zaaklimatyzowałeś się już? – Spytał Jacob pochodząc do mnie.  Dotknął mojej koszulki, na której Alex zostawiła ślad swoim błyszczykiem. Spojrzał się na mnie i śmieszne poruszył brwiami.
- Tak. Wszystko już ogarniam. Nawet znalazłem przyjaciół. – Odpowiedziałem strzepując ręce Jackoba z mojej koszulki. Jackob zaśmiał się tylko na moja reakcję.
- No widzę właśnie, JAKICH przyjaciół. Niezła jest? – Zadał pytanie mój przyjaciel. Czemu oni zawsze musze być tacy bezpośredni?
- Zamknij się Jackob! – Tym razem przemówił Sanches. Podniósł się ze swojego fotelu i poszedł nalać sobie Whisky.
- Justin, synu. Mam dla ciebie robotę. Jedna rodzina, która mieszka w tym mieście jest mi winna kasę a do tego pewien mężczyzna w tej rodzinie zdradził mnie zabierając mi kobietę, którą kochałem.  Wiem, że wiedzie im się wspaniale maja dzieci, piękny dom i stałą pracę. Chcę abyś zabił jego największy skarb. Wtedy uderzę w sam środek i rozerwę mu serce.  Wiem, że kiedyś nazywał się Torres. Damien Torres.  Po tym jak mnie zdradził pewnie zmienił nazwisko. Twoim zadaniem będzie zabicie jego skarbu a szukaniem ich zajmie się Jackob.  – Sanches mówił to z taką lekkością a w oczach widziałem jak ciska gromy.
- Jasne dla mnie to bułka z masłem. Jeżeli Jackob znajdzie ich, poinformujcie mnie.  – Powiedziałem i skierowałem się do wyjścia. Gdy byłem już przy drzwiach dogonił mnie Jackob.
- Stary… Serio tak szybko znalazłeś laskę? – Spytał chłopak, gdy wychodziliśmy z magazynu.
- Znalazłem, ale na razie ma jakiegoś tam swojego chłoptasia.  Pracuje nad tym by zerwali. – Oznajmiłem mu, przez co ten tylko się zaśmiał pożegnałem się z chłopakiem i wsiadłem z powrotem do swojego samochodu.  Tak to moja praca. Zabijam niewinnych ludzi, bo Sanches tak chcę. Pewnie pytacie dawczego to robię. To dzięki niemu jeszcze żyję. Uciekłem od moich rodziców. Wiecie bunt nastolatków. Później dołączyłem do jego gangu i tak zostało. Wykonuj jego rozkazy, bo czuje, że tak się zrewanżuje za to, że mnie uratował.  Co do Alex?! Zajebista dziewczyna. Wczoraj już prawie się pocałowaliśmy. Brakowało kilku centymetrów.  A co do jej chłopka?! Wczoraj dałem mu do zrozumienia, że Alex jest zajęta. Niech się lepiej koleś odwali od niej, bo nie ręczę za siebie.
Mam nadziej, że dzisiaj na tej imprezie w końcu posmakuje jej ust.

Dojechałem do swojego nowego mieszkania.  Wszedłem do środka. Rzuciłem buty i kurtkę gdzieś w kąt i prosto wszedłem pod prysznic. Gdy wziąłem odświeżający prysznic skierowałem się do kuchni. Spojrzałem na zegarek dochodziła godzina 15:00.  Zjadłem szybko jakiś posiłek i skierowałem się do mojej sypialni. Założyłem na siebie ciemne rurki, białą koszulkę a na głowę założyłem czarnego full capa. Nad butami chyba najdłużej się zastanawiałem.  W końcu zdecydowałem się na czarne supry.
Nagle usłyszałem odgłos dobiegający z łazienki gdzie zostawałem swój telefon. Spojrzałem na niego i ujrzałem trzy nowe wiadomości.


Od: Jacob S.

Stary ta osoba którą masz zabić to dziewczyna!

Na razie tyle wiem. Będę cię informował na bieżąco.



Od: Alex.

Impreza zaczyna się o 17:00.

Jeżeli chcesz to możesz być wcześniej. Xxx



Od: Nieznany numer.

Stary wpadaj na imprezę!

Już parę osób przyszło. Nawet CONOR ma się pojawić.

Masz szansę sklepać mu tyłek!

                                      Beau.

Nie odpisywałem na ich sms-y tylko szybko schowałem telefon do kieszeni i skierowałem się do wyjścia. Wziąłem kluczę od samochodu i zamknąłem mieszkanie. Szybko zbiegłem na dół i wsiadłem do samochodu. Od razu ruszyłem z piskiem opon do Alex.

Perspektywa Alex.

Impreza się już zaczęła. Chłopcy zaprosili chyba połowę miasta.  Założyłam na siebie krótki ciemne szorty oraz białą koszulkę na ramiączka z jakimś nadrukiem.  Wszystko dopełniła skórzana kurtka i czarne trampki. Włosy rozpuściłam i pomalowałam się lekko. Nigdy nie lubiłam zbytniego makijażu. Cenię sobie raczej naturalność. Justina ani Conora jeszcze nie ma. Raven i Kate już przyszły. Zauważyłam, że mój braciszek Luke tańczy z Kate. Czyżby nowa para nam się szykowała. Spojrzałam na Raven, która aż gotowała się ze złości. Odkąd pamiętam Raven i Kate rywalizowały o mojego brata. To się już staje chore!
Przeszłam do kuchni ledwo przeciskając się przez tłum ludzi na korytarzu. Usiadłam sobie na blacie i nalałam sobie do kubka jakiejś wódki i coli. Wypiłam wszystko za jednym tchem a po chwili mój brat Beau wbił do kuchni. Uśmiechnął się do mnie i z piwem w ręce usiadł obok.
- Co tam? - Spytałam dość głośno by chłopak zrozumiał, co mówię.
- Justin cię szuka po całym domu... - Nie pozwoliłam mu dokończyć, bo szybko zerwałam się na nogi i wybiegłam z kuchni. Szukałam w tłumie chłopaka, lecz nie zauważyłam go. Spojrzałam w stronę Kate  i Luke. Moja przyjaciółka chyba zrozumiała, kogo szukam, bo wskazała mi palcem na drzwi prowadzące na taras. Skierowałam się do nich i nie wahając się wyszłam na taras. Justin siedział na schodkach i palił papierosy. Nie wiedziałam, że On pali!. Po cichu podeszłam do chłopka i zakryłam mu dłońmi oczy.
- Alex wiem, że to ty. Czuje twoje perfumy. - Powiedział spokojnym tonem głosu. Zarumieniłam się na samą myśl, że Justin poznaje mnie po zapachu.
- Słyszałam, że mnie szukałeś! - Usiadałam sobie obok Justina. Ten automatycznie zgasił papierosa i spojrzał na mnie szeroko się uśmiechając.
- Szukałem... Ale nie czas teraz na rozmowy. Chodź do środka po tańczyć! - Justin zaproponował mi taniec. Wow! Zgodziłam się i po chwili tańczyliśmy już na środku mojego salonu. Było tak dużo ludzi, że ledwo można był się poruszać.
Justin w pewnym momencie położył dłonie na mojej tali i przyciągnął bliżej siebie. Oparł czoło o moje i wpatrywał się w moje oczy. Czy już wspomniałam, ze jego oczy są przepiękne?! Są idealne!
- Jesteś Piękna! - Szepnął mi na ucho i lekko je przygryzł. Przeszedł mnie dreszcz i gorąco oblało moje ciało. Czy ja mam właśnie ochotę na Justina?! W odpowiedzi tylko uśmiechnęłam się do niego i jeszcze bardziej przylgnęłam do jego torsu.  Tańczyliśmy już dłuższą chwilę, gdy nagle poczułam potrzebę pójścia do łazienki.
- Justin. Muszę iść do łazienki. Zaraz wracam.. - Poinformowałam chłopka i pocałowałam  w policzek. Szybkim krokiem wbiegłam na górę. Skierowałam się do łazienki na piętrze. Załatwiłam to, co miałam załatwić. Poprawiłam także przy okazji makijaż i wyszłam z niej gdyż pod łazienką czekała już jakaś dziewczyna. Szłam korytarzem i gdy mijałam swój pokój ktoś z niego wyskoczył i wciągnął mnie do niego. Zaczęłam krzyczeć i piszczeć, lecz ten ktoś zakrył mi szybko usta. Usłyszałam jak nieznana mi osoba zamyka drzwi na klucz a potem puszcza mnie swobodnie. Szybko obróciłam się i zauważyłam Conora.
- Boże, Conor, ale mnie wystraszyłeś! - Złapałam się za serce  i z ulgą głęboko odetchnęłam. Chłopak zaśmiał się i z kluczem w ręku od mojego pokoju usiadł na moim biurku. Wpatrywał się we mnie bez słowa.
- Czy cos się stało? - Zadałam pytanie i skierowałam się bliżej mojego chłopaka.
- Ty się jeszcze kurwa pytasz, co się stało? - Jego głos był podniosły a w oczach widziałam gniew. To nie był już ten sam Conor, co dwa lata temu. Zmienił się nie do poznania.
- Obściskujesz się z tym Bieberem i ty mi jeszcze mówisz czy coś się stało? Od paru dni w ogóle do mnie nie zadzwoniłaś. Raven też narzeka, że ją olałaś dla tego nowego. Co do jasnej cholery z tobą?  Alex zmieniłaś się! - I kto to mówi? Ja tak samo tego chłopka nie poznaje. Conor z każdym słowem przestawał był wściekły.
- Conor to ty się zmieniłeś. Wiesz, co, wole przebywać z Justinem niż z tobą! - Krzyknęłam prosto mu w twarz. Nie zwracałam wtedy uwagi, że jestem z nim zamknięta w jednym pokoju i nie mam drogi do ucieczki. Conor znowu się wkurzył widziałam to po jego twarzy.
- Może mi jeszcze powiesz, że w jebani cię też jest lepszy!? - Zadał pytanie a jego szczęka zacisnęła się. Nie odpowiedziałam tylko wyrwałam mu klucz z ręki i skierowałam się do drzwi. Alkohol krążył w moich żyłach i miałam dość odwagi by mu jakoś dopiec.
- A żebyś wiedział! - Powiedziałam w tym samym czasie, gdy przekręciłam klucz w drzwiach. Miałam już wychodzić, gdy Conor złapał mnie za ramie i rzucił na łóżko. Podszedł do mnie i podniósł mnie na wysokość jego oczu. Wymierzył w mój policzek siarczysty cios i puścił. Opadam na podłogę obok łóżka ze łzami w oczach.
- Alex powiedz mi, co się z nami stało? Czemu się ciągle kłócimy? Czemu mnie zdradzasz z tym Bieberem? W czym jest lepszy ode mnie? - Conor stał przy drzwiach odwrócony plecami. Wpatrywałam się w jego osobę. Ciało miał strasznie napięcie a ręce zaciśnięte w pieści.
- Powiedz mi, czemu?! - Gwałtownie się do mnie obrócił i zbliżył  do mojego ciała. Automatycznie wzdrygnęłam się. Bałam się własnego chłopka. Ja go już nie kocham jestem tego pewna.
- Conor NIE KOCHAM CIĘ. Nie mogę być z osobą, która mnie bije! - Powiedziałam to znacznie ciszej niż mówił mi to rozum.
- Coś ty powiedziała? - Spytał Conor. Miałam wrażenie, że słyszał to, lecz niewiadomych powodów chciał to usłyszeć jeszcze raz.
- To, co słyszałeś! - Odpowiedziałam i po woli podniosłam się z ziemi.
- Ty mała suko. Nie zerwiesz ze mną dla tamtego zjeba! Rozumiesz jesteś moja! - Conor zaczął targać mnie za ramiona i krzyczeć. Zły zaczęły spływać po moich policzkach jeszcze bardziej. Nagle Conor popchnął mnie na łóżko i położył się na mnie. Próbowałam go odepchnąć, lecz chłopak tylko żałośnie się z tego śmiał.
- Skarbie... Jesteś moja a teraz zobaczysz, co z tobą zrobię! - Powiedział mi to wprost do ucha i zaczął całować szyje. Krzyczałam po pomoc. Gdzie są moi bracia? Gdzie jest Kate? Gdzie jest Justin?

Perspektywa Justina.
Obserwowałem Alex wchodzącą po schodach na górę. Gdy zniknęła z mojego zasięgu wzroku poszedłem do kuchni. Stał tam Luke z Kate. Najwyraźniej coś zaczęło między nimi iskrzyć, bo flirtowali ze sobą.
- Gdzie masz moją siostrzyczkę? - Zadał pytanie Luke dość już wstawiony.
- Poszła do łazienki! - Odpowiedziałem. Chłopak podał mi kubek z alkoholem i uniósł swój w geście toastu.
- A gdzie jest Jai i Beau? - Spytała tym razem Kate siedząca na blacie obok Luka. Wzruszyliśmy z Lukiem ramionami i znowu napiliśmy się alkoholu. Nagle do kuchni wpadł Jai.
- Słuchajcie. Pod pokojem Alex stoją kumple Conora a z jej pokoju dobiegają jakieś krzyki. Chciałem tam wejść, lecz te goryle mnie odepchnęli! - Powiedział zdyszany Jai. Nie czekając na reakcje pozostałym ruszyłem do pokoju Alex. Przedarłem się przez tłum i wbiegłem po schodach. Zaraz zauważyłem dwóch chłopaczków w bluzach przy drzwiach Alex. W oddali słyszałem płacz i krzyk Alex. Skierowałem się do drzwi, lecz szybko zostałem odepchnięty.
- Spadaj Bieber! To nie twoja sprawa! - Powiedział jeden zagradzając mi drogę. Wyciągnąłem z pod koszulki pistolet i skierowałem go w ich kierunku.
- Odsuńcie się albo zaraz właduje wam kulki w łeb! - Powiedziałem stanowczo. Goryle Conora od razu podnieśli ręce w geście kapitulacji i odeszli od drzwi. Schowałem pistolet z powrotem w spodnie i przykryłem go koszulką. Wszedłem do pokoju a tam zauważyłem Conora leżącego na Alex. Dziewczyna była przerażona. Po jej policzkach spływały łzy a ten zjeb mówił ciągle coś w stylu, że pokaże jej, na co go stać. Nie wahając się podszedłem do łóżka i ściągnąłem go z dziewczyny. Wymierzyłem w jego twarz jeden silny cios, na co chłopak opadł na ziemię.
- Wypierdalaj stąd Evans! - Krzyknąłem pochylając się nad chłopakiem. Conor wyciągnął z kieszeni nóż, ale byłem szybszy i nadepnąłem jego rękę swoim butem. Wyrwałem mu nóż i rzuciłem gdzieś pod łóżko.
- Ale sam skąd wyjdziesz albo wypierdolę cię na zbity pysk własnymi rękoma! - Krzyknąłem podnosząc go za jego koszulkę w górę. Conor po mimo bólu i sączącej się krwi z jego nosa uśmiechał się do mnie.
- Ze mną Bieber nie wygrasz! Zabije cię za to, że mi ją zabrałeś! Pożałujesz, że w ogóle się tutaj przeprowadziłeś. - Powiedział mi prosto w twarz. Tym razem zaśmiałem się ja. Pokazałem mu spluwę pod moją koszulką i szepnąłem.
- Wypierdalaj albo parę kulek znajdzie się w twojej pustej głowie! - Conor zdziwił się, ale nie ruszył z miejsca. Nagle poczułem jak Alex podchodzi do naszej dwójki.
- Conor to koniec. Wyjdź stąd... Tak będzie najlepiej.. - Powiedziała zapłakanym głosem. Conora chyba cos pierwszy raz poruszyło. Wymamrotał jakieś słabe przeprosiny i wyszedł z pokoju. Upewniłem się, że Conor i jego goryle opuścili dom i wróciłem do Alex. Dziewczyna siedziała na łóżku, ale co dziwne nawet nie płakała. Wszedłem do jej pokoju i zamknąłem drzwi. Usiadłem obok jej a dziewczyna wtuliła się we mnie.
- Dziękuje Justin.... - Wyszeptała mi do ucha. Dzięki jej obecności poczułem ciarki przechodzące przez całe moje ciało. Czy ja się właśnie zakochuje? Przycisnąłem ją bliżej do siebie i zacząłem śpiewać:
You're all that matters to me

Yeah yeah, worried about nobody else

If it ain't you, I ain't myself

You make me complete

You're all that matters to me...
Zaśpiewałem jej prosto do ucha, na co dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało do mnie. Razem doszliśmy do wniosku, że nie ma, co siedzieć na tej imprezie. Zaprosiłem Alex do siebie. Obiecałem, że u mnie będzie bezpieczna i będzie cicho, więc w spokoju Alex będzie mogła odpocząć.
Siedziałem na łóżku, kiedy Alex pakowała najpotrzebniejsze rzeczy do mnie na noc. Na początku się wahała, ale alkohol w jej żyłach dał jej więcej odwagi. Gdy była już gotowa poinformowała braci o zaistniałej sytuacji i ruszyliśmy do mnie. Jechaliśmy do mnie w kompletniej ciszy. Była to komfortowa cisza. Po tym, co przeszła Alex nie dziwie się jej. Zerwała ze swoim chłopakiem, z którym była dwa lata a ten chciał ja zgwałcić i ją pobił. No, który normalny chłopak bije dziewczyny?

Jest i rozdział 3 <3
Kiedy następny? Nie wiem!
Mam teraz sporo nauki więc chyba ukaże się dopiero w przyszłym tygodniu.
Zapraszam na moje inne blogi :




 Jeżeli czytacie to komentujcie! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz